poniedziałek, 8 kwietnia 2013

nie tylko ceramika, filc po drodze

Moje przygody plastyczne zaczęły się pewnie tak i innym dzieciom w przedszkolu. No może trochę wcześniej niż w przedszkolu. Mając 2 lata już wymalowałam złotą farbą świat, wszystko co wokół... . Atrakcyjne było też błoto z kałuży, szarobura plastelina w przedkolu, lepienie wszystkiego tego czego mogła pragnąć dziewczynka w PRlu w tym egzotyczną wyspę bezludną, ulubiony temata poza sprzętem gospodarstwa domowego. Łatwiej też było ulepić domek i mebelki dla lalek miniaturek....
Przygoda z ceramiką tą taką od lepienia, przez suszenie do wypału zaczęła się w Łucznicy. Pierwsze był jednak filc, i niezapomniane zajęcia z filcownictwa z Annemarie Frascoli. Tak to sobie też czasem filcuję...



Wełna hiszpanka, taka sobie roladka ale powstała z braku słońca? :)



Filcowy naszyjnik tutaj wełna astralijska, którą lubię zdecydowanie bardziej niż hiszpankę :D jest miła w dotyku, nie gryzie^^. Powoli się od niej uzależniam... :P




kolejne prace w drodze... do skończenia i sfotografowania :D

2 komentarze: