Z szumem fal, zapisane w butelce.
No może nie do końca bo morskie są tylko drewniane, wytargane wiatrem gałęzie. Zawsze gdy jestem nad Bałtykiem, wędrowanie staje się moim głównym zajęciem. Nie ma odległości, nie ma kilometrów. Nie ma deszczu, wiatru i piekącego słońca. Jest tylko wszechogarniający błękit morza. Błękit lubi przyjmować kolor zimno siny, piasek zapada się i zmienia w grzęzawisko raz po raz obmywane falami. I zawsze, zawsze można znaleźć skarby. Kamyki, muszle, bursztyny i mile widziane, wypłukane wodą i czasem drewniane deseczki i patyki. Zabieram do domu. Towarzyszą mi gdy robię zdjęcia naczyniom. To dobre tło dla ceramiki raku. Lubią się, obie wytrwałe, szorstkie i tak bliskie natury jak żadne inne. Fajne to kumpelstwo :)
Na zdjęciach butelka toczona na kole garncarskim, wyjątkowy wypał w technice Saggar w piecu gazowym plenerowym Raku, gałęzie znalezione na plaży, a w mojej głowie myśl, że w środku butelki znajdował się tajemniczy list z mapą do skarbu...